Ten post będzie bardzo krótki,bo za wiele się nie działo.Weekend upłynął spokojnie. W sobotę udałyśmy się z Niną i naszymi Hiszpankami do baru z muzyką flamenco na żywo. Lubię flamenco,ale tym razem nie bardzo przypadł mi do gustu występ. Wieczorem odwiedziliśmy ten bar z bilardem,ten sam co we czwartek. Następnie poszłyśmy do nowo otwartego klubu,którego właścicielem jest przyjaciel ojca jednej z Hiszpanek. Wprowadził nas sam właściciel i postawił nam po drinku. Klub bardzo mi się spodobał-był urządzony w stylu klubów na plaży w egipskim kurorcie.
W niedzielę poszłam do kościoła. I tutaj chciałabym obalić mit religijności Hiszpanów. Msza w niedzielę jest tylko jedna(w tygodniu co drugi dzień też tylko jedna). Malutki kościół jest wypełniony do połowy. Nie ma ministrantów ani organisty. Kiedyś myślałam,że hiszpańskie kościoły tętnią życiem.Niestety tak nie jest.
Resztę dnia spędziłam z Niną,moją Hiszpanką i jej rodziną w ich domku przy plaży w Rocie,Costa Ballena.
Zdjęcia:
Sobota:
1.flamenco
2-4.klub Blue Monkey
Niedziela:
5-9. Rota
W niedzielę poszłam do kościoła. I tutaj chciałabym obalić mit religijności Hiszpanów. Msza w niedzielę jest tylko jedna(w tygodniu co drugi dzień też tylko jedna). Malutki kościół jest wypełniony do połowy. Nie ma ministrantów ani organisty. Kiedyś myślałam,że hiszpańskie kościoły tętnią życiem.Niestety tak nie jest.
Resztę dnia spędziłam z Niną,moją Hiszpanką i jej rodziną w ich domku przy plaży w Rocie,Costa Ballena.
Zdjęcia:
Sobota:
1.flamenco
2-4.klub Blue Monkey
Niedziela:
5-9. Rota
Komentarze
Prześlij komentarz