Przejdź do głównej zawartości

1.1 wyjrzyjcie za okno!

Dziś pierwszy prawdziwy dzień w Madrycie. Postanowiłyśmy,że nie będziemy bardzo wcześnie wstawać,z racji tego,że wczorajszy dzień był naprawdę męczący... Jednak wyskoczyłyśmy z łóżek po tym,jak Beata zawołała:Wyjrzyjcie za okno! A tam całe niebo w chmurach... Oczywiście zaraz zaczęło też lać.Świetnie,czy z naszych planów nici? Jak to bywa w tym kraju,po 5 minutach po deszczu i chmurach nie było śladu,a słońce zaczęło świecić naprawdę mocno. Dziś w planach było odwiedzenie Królewskiego Ogrodu Botanicznego oraz zwiedzenie Escorialu. Z racji tego,że mieszkamy na obrzeżach i jedynym środkiem komunikacji do miasta jest pociąg,a wczoraj zapomniałyśmy sprawdzić rozkład,dziś musiałyśmy czekać na niego 25 minut (jeździ co pół godziny). Wkońcu,po godzinie,dotarłyśmy do stacji Atocha. Na tej właśnie stacji,w 2004 roku, separystyczna grupa ETA dokonała zamachu,w którym zginęło prawie 200 osób,w tym kilkoro Polaków. Obok stacji znajduje się pomnik poświęcony ofiarom. Następnie przeszłyśmy Paseo del Prado w stronę ogrodu. Po drodze zaczepił nas starszy pan,który zaczął mówić do nas po angielsku.Spokojnie wyjaśniłyśmy,że może do nas mówić po hiszpańsku. Myślał,że żartujemy sobie z niego,mówiąc,że nie jesteśmy Hiszpankami :D Opowiedział nam o miejscach,które warto odwiedzić w Hiszpanii. Wspomniał także, jak nauczył się mówić po angielsku-wychodził na miasto i proponował angielskojęzycznym,że ich oprowadzi. Zainspirowało mnie to. Jak widać,jak się chce,to się znajdzie sposób. :)
Następne 1,5 h spędziłyśmy w Ogrodzie Botanicznym,założonym w 18 wieku przez króla Carlosa II. Miło w czasie upału,który w międzyczasie sie pojawił,odpocząć wśród zieleni :)
Kolejna część dzisiejszych wrażeń będzie jutro :D

Zdjęcia:
1. :)
2. Stacja kolejowa przy naszym hotelu-San Cristóbal Industrial
3. Zapraszam,polecam :p
4. To my,blondynki
5. Lekko przerażająca instalacja przy stacji Atocha
6. Ogród Botaniczny
7.Ogród Botaniczny-ja i wielka palma :)

Komentarze

  1. Dobre zadupie xD A ciekawe jak hiszpanie dziś zareagowali na 5:1 :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

5.3 Garść końcowych przemyśleń

Słów kilka o Golem. Jest to miejsce typowo wczasowe. Wzdłuż plaży ciągnie się długi rząd hoteli, a przed nimi mozaika złożona z kolorowych parasoli. Przez kawałek miejscowości ciągnie się deptak. Mateusz powiedział:"Nie napisałaś wcześniej, że deptak jak w Kołobrzegu". Tak więc piszę o tym teraz. Wieczorem cała ta turystyczna masa wylega na ten deptak, prezentując swoją opaleniznę i ciuszki (dlaczego nikt mi nie powiedział, że na każdy wieczór muszę mieć inną sukienkę...?!). To miejsce, poza rolą wybiegu, pełni też rolę handlową. Po prawej i lewej stronie można znaleźć stragany z pamiątkami i jedzeniem, atrakcje z wesołych miasteczek typu strzelnica czy samochodziki. I te ludzkie pielgrzymki tak chodzą w te i we wte, najpierw deptakiem, a potem brzegiem morza - deptak na szczęście nie ciągnie się przez całą miejscowość - do naszego hotelu już nie dociera, tak więc wieczorami mogliśmy spokojnie posiedzieć ma tarasie, bez tych chmar ludzi paradujących przed naszym nosem.

2.6. Debrecen i piękne winnice Tokaju

Rozpoczynam zwiedzanie wschodu Węgier! W mój pierwszy dzień w Hajdudorog obudziłam się wypoczęta. Ach,co za cudny poranek na węgierskiej wsi! Cisza, spokój, słońce i świeże powietrze... Sounds perfect! Spokojnie, nie poganiana przez nikogo, poszłam coś zjeść. Zasiedliśmy z Levim w kuchni, która warta jest poświęcenia jej kilku słów, ponieważ jest lekko niestandardowa. Tata Leviego zajmuje się handlem starociami, jeździ po całym kraju, skupuje, sprzedaje, ale co ładniejsze drobiazgi zostają właśnie w kuchni. Ściany całe zawieszone są starymi łyżkami, dzbanuszkami,garnuszkami i innymi przedmiotami użytku codziennego. Całości dopełniają ręcznie tkane ściereczki i obrusiki,niektóre z motywami kwiatowymi, inne z wierszykami i przysłowiami. Cała kuchnia ma w sobie coś niesamowitego i nieuchwytnego. Odbicie przeszłości? Zapach folkloru? Radość życia bez pędu i pośpiechu? Wiem jedno. Czuję się tu świetnie. Jakby miasto i cała cywilizacja była lata świetlne stąd. Nie chodzi o to,że ludzie tu n

2.4. Balaton-czyli jak żyć w kraju bez morza?

I tak zostałam sama w Siófok. Siófok?Sama? Cofnijmy się do początku,czyli do 15 sierpnia. Wraz z Beatą i jej mamą pojechałyśmy pociągiem z dworca Deli do Siófok,czyli największego miasta na południowym wybrzeżu Balatonu. Wikipedia pisze o Balatonie tak: Balaton, Jezioro Błotne  – największe  jezioro   Węgier  i zarazem  Europy Środkowej , położone w południowo-zachodnich Węgrzech, na  Nizinie Panońskiej , u południowych podnóży  Lasu Bakońskiego , około 80 km od  Budapesztu . Powierzchnia 592 km² Wymiary 77 × 14 km Głębokość • średnia • maksymalna 3,2 m 12,2 m Wysokość  lustra 104 m n.p.m. Podróż trwała króciutko,bo tylko 1,5h.W międzyczasie omal nie doprowadziłyśmy konduktora do zawału naszymi polskimi legitymacjami.Wybałuszył oczy,ale nic nie powiedział.Dobrzy ci Węgrzy,litościwi dla bratanków. :) Po drodze przejeżdzałyśmy przez Szekesfehervar,czyli dawną stolicę kraju( dopisać do listy "do zobaczenia" na następną podróż!). Po ponad godzinie tory kolejowe prawi