Teczka powitalna !
ELTE,czyli Eötvös Loránd Tudomány,to budapesztański uniwersytet,założony w 1635 roku na terenie dzisiejszej Słowacji. Do Budapesztu(który był wówczas jeszcze Budą i Pesztem) przeniósł się w 1777 roku. Uniwerytet przyjął imię swojego patrona Loránda Eötvösa dopero w 1950 roku. Z ciekawostek przeczytałam jeszcze,że pierwszą kobietę przyjęto na studia w 1896 roku (co ciekawe w Polsce na UJ nastąpiło to 2 lata wcześniej :o).
Według folderu,który dostałam pierwszego dnia, jest najlepeszym węgierskim uniwersytetem i zdecydowanie najbardziej prestiżowym. Posiada 8 wydziałów ( Edukacja Szkolna i Wczesno-szkolna, Informatyka, Prawo i Nauki Polityczne, Edukacja i Psychologia, Nauki Społeczne,Nauki Ściśle oraz Nauki Humanistyczne). Większość wydziałów położonych jest blisko siebie,w centrum Pesztu(prawego brzegu Dunaju). Studiuje tu 28 400 studentów.
Mój kurs mieścił się w budynkach Wydziału Nauk Humanistycznych, przy Múzeum körút, stacja metra nr2 : Astoria.
Dojazd na zajęcia zajmuje mi ok. 35 minut. Każdy dzień ,od poniedziałku do piątku, do godziny 15, wygląda tak samo. Od 9 do 12.30 mam dwie lekcje po 1,5 godziny ( z półgodzinna przerwa od 10.30 do 11).
O godzinie 12.30 następuje długo wyczekiwana przerwa na obiad ( po której nikt nie ma siły wrócić na zajęcia...) Udaję się wtedy do uniwersyteckiej stołówki, która serwuje bardzo dobre i bardzo tanie jedzenie. Zestaw dwóch dań kosztuje w przeliczeniu tylko ok. 10 zł!
Po przerwie czeka nas jeszcze jedno 1,5 godziny zajęć. Lekcje są podzielone na gramatykę, konwersacje oraz practise,czyli ćwiczymy wszystko czego się nauczyliśmy danego dnia. Wszyscy studenci są podzieleni na 4 poziomy zaawansowania, w ramach danego poziomu jest kilka grup,tak więc średnio po ok. 10 osób w jednej. Zajęcia dla każdej z grup są prowadzone przez przynajmniej 2 nauczycieli. Zdecydowanie można to nazwać kursem intensywnym. Efekty nauki widać dosłownie z dnia na dzień! I najważniejsze jest to, że jesteśmy zmuszani do mówienia. Pierwszego dnia wpadłam w popłoch. Jak to?! Przecież ja nie umiem! Ale z dnia na dzień, małymi kroczkami, nauczyłam się wykorzystywać swoją wiedzę teoretyczną w praktyce :)
Popołudnia są zróżnicowane. Co drugi dzień są wycieczki (o tym w osobnych postach),a co drugi-wykłady, na socjologiczno-kulturalno-historyczne tematy związane z Wegrami.
Garść zdjęć z wykładów :
W weekendy nie ma zajęć,są tylko wycieczki (m.in. wspomniane wcześniej zoo).
Kursanci przjechali tu z całego świata,dosłownie. Mamy więc tu ludzi że wielu europejskich krajów (Anglia,Niemcy,Ukraina,Słowacja,Czechy,Serbia,Norwegia,Polska),a do tego z USA, Kanady,Nowej Zelandii, Japonii,Chin,Korei Południowej oraz Iraku. Każdy jest tu z innego powodu. Jedni chcą się nauczyć języka przed rozpoczęciem we wrześniu Erasmusa w Budapeszcie, inni dostali przeróżnego rodzaju stypendia,ponieważ studiują hungarystykę i nauki pokrewne w swoim kraju, a inni bo mają mamę/tatę/dziadków/chłopaka/dziewczynę z Węgier. Plus oczywiście ja,czyli ta uczącą się węgierskiego bez powodu :D.
Przy okazji,na tej międzynarodowej imprezie podciągnęłam mój angielski i zawiązałam nowe,wspaniałe przyjaźnie!To był bardzo,bardzo udany czas! I jednocześnie najszybsze dwa tygodnie mojego życia...
Komentarze
Prześlij komentarz