Przejdź do głównej zawartości

2.3.Godzina 23.35.


[w trakcie czytania polecam posłuchać tego:Hey Budapest! by lepiej poczuć klimat ;)]

Godzina 23.35. Po upalnym dniu Budapeszt powoli(z naciskiem na to słowo) kładzie się spać. Wciąż jest bardzo gorąco.Powietrze obkleja człowieka. Czasem tylko pojawia się lekki wiaterek. Na HUNGARIA korut wciąż remont. Pomimo godziny. Chociaż dla nich to może lepiej-mniejszy upał. Czekam na autobus. Na dzisiejszy wieczór rozdzieliśmy się,ale czuje się dobrze,bo mogłam sprawdzić swoje możliwości komunikacyjne.sam fakt,ze ja sama służę ludziom za przewodnika po  Budapeszcie,czegoś dowodzi. Po prostu czuję się tu jak w domu. Nie wyróżniam się z tłumu,nikt mnie nie zaczepia,bo wszyscy mnie biorą za miejscową. Lubię tą  atmosferę wieczornego Budapesztu.To miasto nigdy nie zasypia na dobre. Wręcz przeciwnie,nocą ono dopiero ożywa,kwitnie i tętni życiem.
To taki krótki wstępik do wydarzeń kolejnych dwóch dni w stolicy Węgier.
W środę,za namową Beaty pojechałyśmy na górę Jana,czyli po węgiersku János Hegy. Góra ta położona jest na północy Budy,naprawdę daleko od naszego hostelu. Ale co tam,jesteśmy na wakacjach,kto liczy czas? Okazało się,że już sama podróż na górę,jest wspaniałą wycieczką krajoznawczą.Autobus 291 przemierza całą Budę,mijając piękne wille,położone na Wzgórzach Budańskich,aby ostatecznie stanąć u podnóża góry i u wejścia do dolnej stacji kolejki krzesełkowej.Tam zakupiłyśmy bilety na kolejkę i rozpoczęłyśmy podróż na górę.Po drodze mija się domy mieszkalne,a nogami można było wręcz dotknąć czubków drzew w ogrodach.Określnie "wpaść do kogoś na herbatę" nabiera nowego znaczenia... 
Na górze (o wiele wyższej i stromej niż nam sie wydawało), okazało się,że musimy się jeszcze chwilę powspinać,aby dotrzeć do wieży widokowej. Widok z owej wieży jest obłędny,a powietrze na górze-czyściuteńkie i rześkie. Zapomina się zupełnie,że czlowiek jest przecież cały czas w stolicy kraju! Warto jechać przez całe miasto,żeby odpocząć sobie na łonie natury. 
Dzień zakończyłyśmy na placu Bohaterów (Hösök tére) i w lasku miejskim (Városliget). Główną atrakcją lasku jest zbudowany na początku 20 wieku zamek,który zawiera w sobie wszystkie popularne style architektoniczne. Pierwotnie była to tylko budowla zbudowana z nietrwałych materiałów,na wystawę światową,lecz mieszkańcy tak się do niego przywiązali,że zbudowano go ponownie z trwalszych materiałów. A plac Bohaterów? Robi wrażenie,nieważne ile razy się tam było. Wychodzi się z metra i ma się przed sobą olbrzymią kolumnę z posągami węgierskiej dynastii Arpadów a po jej bokach figury najważniejszych postaci w historii Węgier,poczynając od św.Stefana aż do Lajosa Kossuta.Imponujące miejsce.
Czwartek był naszym ostatnim pełnym dniem w Budapeszcie. Był też jedynym dniem ze słabą pogodą-deszcz i 17 stopni,podczas gdy w poprzednich dniach temperatura sięgała 35... Pojechałyśmy na południe Budy,do Tropicarium. Wpierw nie mogłyśmy go znaleźć,bo okazało się że znajduje się w centrum handlowym. Jednak wejście tam było jak najbardziej dobrą decyzją.Ogrom egzotycznych ryb,aligatory,udawana burza tropikalna i na koniec tunel-akwarium,gdzie z każdej strony otaczają cię płaszczki i rekiny. Miejsce,które bawi zarówno dzieci,jak i dorosłych.
Wieczorem pojechałam sama na chwilę nad Dunaj. Kocham ten niesamowity z mostu Łańcuchowego i chciałam jeszcze na niego spojrzeć. Trochę,żeby się pożegnać,trochę,żeby spojrzeć z nadzieją,że uda mi się tu kiedyś wrócić na dłużej.
Zarówno w środowy,jak i czwartkowy wieczór,spotkałam się z moim kolegą i jego dziewczyną,którzy autostopem jadą do Istambułu. We Wrocławiu nie możemy się spotkać,za to udało się w Budapeszcie;D Nie wiem czy to czytacie,ale pozdrawiam Was gorąco,podziwiam i zazdroszczę takiej wspaniałej przygody i odwagi. Było super być Waszym przewodnikiem po Budapeszcie! 

Zdjęcia:
1-6.Góra Jana





7-8.Lasek Miejski



9-11.Plac Bohaterów




12-18.Tropicarium








19-24.Budapeszt na do widzenia






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

5.3 Garść końcowych przemyśleń

Słów kilka o Golem. Jest to miejsce typowo wczasowe. Wzdłuż plaży ciągnie się długi rząd hoteli, a przed nimi mozaika złożona z kolorowych parasoli. Przez kawałek miejscowości ciągnie się deptak. Mateusz powiedział:"Nie napisałaś wcześniej, że deptak jak w Kołobrzegu". Tak więc piszę o tym teraz. Wieczorem cała ta turystyczna masa wylega na ten deptak, prezentując swoją opaleniznę i ciuszki (dlaczego nikt mi nie powiedział, że na każdy wieczór muszę mieć inną sukienkę...?!). To miejsce, poza rolą wybiegu, pełni też rolę handlową. Po prawej i lewej stronie można znaleźć stragany z pamiątkami i jedzeniem, atrakcje z wesołych miasteczek typu strzelnica czy samochodziki. I te ludzkie pielgrzymki tak chodzą w te i we wte, najpierw deptakiem, a potem brzegiem morza - deptak na szczęście nie ciągnie się przez całą miejscowość - do naszego hotelu już nie dociera, tak więc wieczorami mogliśmy spokojnie posiedzieć ma tarasie, bez tych chmar ludzi paradujących przed naszym nosem.

2.6. Debrecen i piękne winnice Tokaju

Rozpoczynam zwiedzanie wschodu Węgier! W mój pierwszy dzień w Hajdudorog obudziłam się wypoczęta. Ach,co za cudny poranek na węgierskiej wsi! Cisza, spokój, słońce i świeże powietrze... Sounds perfect! Spokojnie, nie poganiana przez nikogo, poszłam coś zjeść. Zasiedliśmy z Levim w kuchni, która warta jest poświęcenia jej kilku słów, ponieważ jest lekko niestandardowa. Tata Leviego zajmuje się handlem starociami, jeździ po całym kraju, skupuje, sprzedaje, ale co ładniejsze drobiazgi zostają właśnie w kuchni. Ściany całe zawieszone są starymi łyżkami, dzbanuszkami,garnuszkami i innymi przedmiotami użytku codziennego. Całości dopełniają ręcznie tkane ściereczki i obrusiki,niektóre z motywami kwiatowymi, inne z wierszykami i przysłowiami. Cała kuchnia ma w sobie coś niesamowitego i nieuchwytnego. Odbicie przeszłości? Zapach folkloru? Radość życia bez pędu i pośpiechu? Wiem jedno. Czuję się tu świetnie. Jakby miasto i cała cywilizacja była lata świetlne stąd. Nie chodzi o to,że ludzie tu n

2.4. Balaton-czyli jak żyć w kraju bez morza?

I tak zostałam sama w Siófok. Siófok?Sama? Cofnijmy się do początku,czyli do 15 sierpnia. Wraz z Beatą i jej mamą pojechałyśmy pociągiem z dworca Deli do Siófok,czyli największego miasta na południowym wybrzeżu Balatonu. Wikipedia pisze o Balatonie tak: Balaton, Jezioro Błotne  – największe  jezioro   Węgier  i zarazem  Europy Środkowej , położone w południowo-zachodnich Węgrzech, na  Nizinie Panońskiej , u południowych podnóży  Lasu Bakońskiego , około 80 km od  Budapesztu . Powierzchnia 592 km² Wymiary 77 × 14 km Głębokość • średnia • maksymalna 3,2 m 12,2 m Wysokość  lustra 104 m n.p.m. Podróż trwała króciutko,bo tylko 1,5h.W międzyczasie omal nie doprowadziłyśmy konduktora do zawału naszymi polskimi legitymacjami.Wybałuszył oczy,ale nic nie powiedział.Dobrzy ci Węgrzy,litościwi dla bratanków. :) Po drodze przejeżdzałyśmy przez Szekesfehervar,czyli dawną stolicę kraju( dopisać do listy "do zobaczenia" na następną podróż!). Po ponad godzinie tory kolejowe prawi