Przejdź do głównej zawartości

1.2 daleko jeszcze?

Po wyjściu z ogrodu botanicznego udałyśmy się na jakże pożywny posiłek w McDonaldzie. Nabyłam nowe doświadczenie: sos bbq spiera sie mydłem nawet z białej sukienki!
Przeszłyśmy na drugą stronę ulicy,aby znaleźć się na dworcu Atocha,skąd odjeżdza pociąg do Escorialu. Tutaj oczywiście niemiła niespodzianka-bilety kosztują więcej niż myślałyśmy. No ale już trudno...
Pociąg jechał prawie półtorej godziny(!),a po drodze zupełnie załamała się pogoda. Znowu całe niebo zasnute było chmurami. Z pociągu podziwałyśmy niesamowitą panoramę gór Guadarrama,gaje oliwne,spieczoną ziemię z burzowymi chmurami w tle. Wspaniały widok. Niestety pociąg jechał zbyt szybko, by móc to uwiecznić...
Po przyjeździe nie wiedziałam dokąd iść,miałam nadzieję,że to gdzieś blisko. Niestety tak nie było,w dodatku uciekł nam autobus. Musiałyśmy iść pod górkę ok.25 minut. Nie była to jakaś wielka odległość,a przynajmniej zobaczyłam jak wygląda miasteczko. Jest naprawdę niesamowicie urokliwe,położone na bardzo górzystym terenie i przeważa tu niska zabudowa. Z Madrytem łączy go linia kolejowa, więc chyba miło tu mieszkać-blisko do metropolii,ale z drugiej strony pięknie i spokojnie.
Ale gdzie my się tak właściwie wspinamy? Na wysokości 1028 m.n.p.m. w miasteczku El Escorial znajduje się zespół klasztorno-pałacowy San Lorenzo de El Escorial. Budowa została rozpoczęta na życzenie króla Felipe II,który chciał stworzyć miejsce pochówku dla swojego ojca,Carlosa V- władcy ogromego imperium obejmującego Hiszpanię, Niederlandy, posiadłości we Włoszech,Austrii oraz zamorskie kolonie. Budowa rozpoczęła się i zakończyła w XVI wieku.
Udało nam się wejść do środka na darmowe bilety(zawsze w środy między 18 i 20). Wpierw wnętrze nie zachwyciło nas jakoś wyjątkowo. Muzeum architektury,czyli prezentacja makiet całego obiektu oraz narzędzi używanych przy budowie,a nastepnie muzeum sztuki,ale nie było tam nic,co bym kojarzyła-ani dzieło ani artysta.
Za to później zobaczyłam coś zupełnie niezapomnianego. Po marmurowych schodach schodziło się do marmurowej okrągłej sali wręcz ociekającej złotem. A tam,w wnękach, pochowani wszyscy królowie Hiszpanii od Carlosa V do Alfonsa XIII. Nie tak dawno przecież uczyłam się o nich,a teraz stanąć w takim miejscu. Po prostu czuło się podniosłą atmosferę. Ja czułam. W 7 salach obok jest pochowanych ponad 100 osób-infanci i członkowie rodziny królewskiej. Nazwać to miejsce niesamowitym? Nie wiem czy to odpowiednie słowo. Ale niezapomniane jest na pewno.
Nasza wycieczkę zakończyłyśmy w bazylice klasztornej. Sprawia ogromne wrażenie,bo cała jest wykończona bardzo skromnie,za to prezbiterium wprost tryska kolorami i zdobieniami.
Wszędzie,gdzie się nie ruszymy, wszyscy Hiszpanie się na nas gapia/gwizdza/machaja/trąbia/krzyczą. Jednak najlepsze miny mają,kiedy odpowiadamy im płynnym hiszpańskim. Dziś miałam tę satysfakcję i to było cudowne :D Muszę to robić częściej!

Zdjęcia:
1.patio wewnętrzne w El Escorialu
2.przed bazyliką
3.El Escorial z zewnątrz
4.ogrody przy Escorialu
5.widok z pociągu na góry Guadarrama
6.Uliczka w miasteczku El Escorial
7. Tak wyglądało niebo,jak skończyłyśmy zwiedzanie...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

5.3 Garść końcowych przemyśleń

Słów kilka o Golem. Jest to miejsce typowo wczasowe. Wzdłuż plaży ciągnie się długi rząd hoteli, a przed nimi mozaika złożona z kolorowych parasoli. Przez kawałek miejscowości ciągnie się deptak. Mateusz powiedział:"Nie napisałaś wcześniej, że deptak jak w Kołobrzegu". Tak więc piszę o tym teraz. Wieczorem cała ta turystyczna masa wylega na ten deptak, prezentując swoją opaleniznę i ciuszki (dlaczego nikt mi nie powiedział, że na każdy wieczór muszę mieć inną sukienkę...?!). To miejsce, poza rolą wybiegu, pełni też rolę handlową. Po prawej i lewej stronie można znaleźć stragany z pamiątkami i jedzeniem, atrakcje z wesołych miasteczek typu strzelnica czy samochodziki. I te ludzkie pielgrzymki tak chodzą w te i we wte, najpierw deptakiem, a potem brzegiem morza - deptak na szczęście nie ciągnie się przez całą miejscowość - do naszego hotelu już nie dociera, tak więc wieczorami mogliśmy spokojnie posiedzieć ma tarasie, bez tych chmar ludzi paradujących przed naszym nosem....

2.6. Debrecen i piękne winnice Tokaju

Rozpoczynam zwiedzanie wschodu Węgier! W mój pierwszy dzień w Hajdudorog obudziłam się wypoczęta. Ach,co za cudny poranek na węgierskiej wsi! Cisza, spokój, słońce i świeże powietrze... Sounds perfect! Spokojnie, nie poganiana przez nikogo, poszłam coś zjeść. Zasiedliśmy z Levim w kuchni, która warta jest poświęcenia jej kilku słów, ponieważ jest lekko niestandardowa. Tata Leviego zajmuje się handlem starociami, jeździ po całym kraju, skupuje, sprzedaje, ale co ładniejsze drobiazgi zostają właśnie w kuchni. Ściany całe zawieszone są starymi łyżkami, dzbanuszkami,garnuszkami i innymi przedmiotami użytku codziennego. Całości dopełniają ręcznie tkane ściereczki i obrusiki,niektóre z motywami kwiatowymi, inne z wierszykami i przysłowiami. Cała kuchnia ma w sobie coś niesamowitego i nieuchwytnego. Odbicie przeszłości? Zapach folkloru? Radość życia bez pędu i pośpiechu? Wiem jedno. Czuję się tu świetnie. Jakby miasto i cała cywilizacja była lata świetlne stąd. Nie chodzi o to,że ludzie tu n...

5.2 Just give me one day in Tirana

Wycieczki oferowane przez biuro podróży w Albanii nie należą do najtańszych. Chcieliśmy zwiedzić stolicę tego kraju, ale nie za 45 euro... Zapytaliśmy więc rezydentki, czy jest możliwość dotarcia do  Tirany na własną rękę (mieszkamy ok. 40 minut drogi autobusem od stolicy). Odpowiedziała, że owszem. Musimy tylko złapać autobus do Durres, następnie autobus na przedmieścia Tirany i autobus miejski do centrum. Brzmi zawile? A jak dodam, że te autobusy nie posiadają rozkładów? Dusza podróżników jednak zwyciężyła, bo w niedzielę, zaraz po śniadaniu poszliśmy na nasz ulubiony przystanek (ten, na którym trzeba czekać po drugiej stronie ulicy bo jest ona tak wąska, że drugiego pobocza właściwie nie ma). Tym razem nie mieliśmy już tyle szczęścia, bo czekaliśmy ok 20 minut, ale okej, jest, jedziemy. W Durres nie zdążyliśmy nawet pomyśleć, gdzie mógłby być autobus do Tirany, ponieważ z pomocą przyszli lokalni naganiacze. Na całym placu przy busach stają panowie wykrzykujący nazwy miast, ...