Przejdź do głównej zawartości

4.5 Nowy Jork - Dzień 3

Dzisiejszy dzień był zdecydowanie najbardziej kryzysowy. Zmęczenie po prawie 2 tygodniach w Ameryce,ale i temperatura. Dzisiaj chyba było jakieś apogeum. Było tak duszno i powietrze było takie ciężkie, że czułam się, jakbym chodziła w wodzie, tak ciężko było się ruszyć (prawdziwe muchy w smole). Jednak rozpierała mnie radość, bo w końcu zobaczyłam spełnienie moich marzeń, czyli Most Brookliński! Jest naprawdę piękny i bardzo długi. Przeszliśmy przez cały most, kładką dla pieszych, położoną ponad poziomie ulicy, z Manhattanu na Brooklyn.








Następnie pojechaliśmy zwiedzić główny budynek ONZ! Godzinna wycieczka z przewodnikiem rozpoczęła się od tego, że każdy przedstawił z jakiego jest kraju i dzięki temu pani przewodnik (Austriaczka) mogła nawiązywać do poszczególnych krajów w trakcie opowiadania. Tak więc zobaczyliśmy m.in. pomnik A.Rubinsteina, jako dar dla ONZ od RP. Udało nam się załapać także na kawałek obrad jednej z komisji.












Teren ONZ, jest ciekawym miejscem, bo jest to terytorium międzynarodowe. Co oznacza, jak podkreśliła pani przewodnik, że wszyscy jesteśmy u siebie!





Ostatnim miejscem, które dziś odwiedziliśmy, był Memorial 9/11. Tutaj chyba nie potrzeba żadnego komentarza.



Potem złapaliśmy wieczorny pociąg na Long Island i wracamy na nasz ostatni pełny dzień do East Hampton. Ale to jeszcze nie koniec nowojorskiej opowieści - we czwartek ostatni rozdział!

Przy okazji zdecydowanie polecam New York Moore Hostel. Już nie raz nocowałam w hostelu i ten był najlepszy. Noc w 3- osobowym pokoju z własną łazienką kosztuje 35$, co w Nowym Jorku jest bardzo tanim noclegiem. Na miejscu są ręczniki. Hostel posiada kuchnię i kawiarnię, wszystko w pełni wyposażone w kuchenki, mikrofale, tostery, naczynia itp. W kuchni są nawet pojemniki na żywność, które są opatrzone etykietą każdego pokoju. Poza tym jest pokój z telewizorem i wielką półką książek poukładanych tematycznie,a także pokój z komputerami. Na ścianach wisi masa przydatnych informacji,atrakcje do zobaczenia, nawet pogoda na najbliższe dni. Dla każdego gościa jest przygotowana mapa z najbliższymi sklepami, punktami usługowymi i stacjami metra /przystankami autobusowymi. Świetne miejsce, zdecydowanie polecam!

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

5.3 Garść końcowych przemyśleń

Słów kilka o Golem. Jest to miejsce typowo wczasowe. Wzdłuż plaży ciągnie się długi rząd hoteli, a przed nimi mozaika złożona z kolorowych parasoli. Przez kawałek miejscowości ciągnie się deptak. Mateusz powiedział:"Nie napisałaś wcześniej, że deptak jak w Kołobrzegu". Tak więc piszę o tym teraz. Wieczorem cała ta turystyczna masa wylega na ten deptak, prezentując swoją opaleniznę i ciuszki (dlaczego nikt mi nie powiedział, że na każdy wieczór muszę mieć inną sukienkę...?!). To miejsce, poza rolą wybiegu, pełni też rolę handlową. Po prawej i lewej stronie można znaleźć stragany z pamiątkami i jedzeniem, atrakcje z wesołych miasteczek typu strzelnica czy samochodziki. I te ludzkie pielgrzymki tak chodzą w te i we wte, najpierw deptakiem, a potem brzegiem morza - deptak na szczęście nie ciągnie się przez całą miejscowość - do naszego hotelu już nie dociera, tak więc wieczorami mogliśmy spokojnie posiedzieć ma tarasie, bez tych chmar ludzi paradujących przed naszym nosem....

2.6. Debrecen i piękne winnice Tokaju

Rozpoczynam zwiedzanie wschodu Węgier! W mój pierwszy dzień w Hajdudorog obudziłam się wypoczęta. Ach,co za cudny poranek na węgierskiej wsi! Cisza, spokój, słońce i świeże powietrze... Sounds perfect! Spokojnie, nie poganiana przez nikogo, poszłam coś zjeść. Zasiedliśmy z Levim w kuchni, która warta jest poświęcenia jej kilku słów, ponieważ jest lekko niestandardowa. Tata Leviego zajmuje się handlem starociami, jeździ po całym kraju, skupuje, sprzedaje, ale co ładniejsze drobiazgi zostają właśnie w kuchni. Ściany całe zawieszone są starymi łyżkami, dzbanuszkami,garnuszkami i innymi przedmiotami użytku codziennego. Całości dopełniają ręcznie tkane ściereczki i obrusiki,niektóre z motywami kwiatowymi, inne z wierszykami i przysłowiami. Cała kuchnia ma w sobie coś niesamowitego i nieuchwytnego. Odbicie przeszłości? Zapach folkloru? Radość życia bez pędu i pośpiechu? Wiem jedno. Czuję się tu świetnie. Jakby miasto i cała cywilizacja była lata świetlne stąd. Nie chodzi o to,że ludzie tu n...

5.2 Just give me one day in Tirana

Wycieczki oferowane przez biuro podróży w Albanii nie należą do najtańszych. Chcieliśmy zwiedzić stolicę tego kraju, ale nie za 45 euro... Zapytaliśmy więc rezydentki, czy jest możliwość dotarcia do  Tirany na własną rękę (mieszkamy ok. 40 minut drogi autobusem od stolicy). Odpowiedziała, że owszem. Musimy tylko złapać autobus do Durres, następnie autobus na przedmieścia Tirany i autobus miejski do centrum. Brzmi zawile? A jak dodam, że te autobusy nie posiadają rozkładów? Dusza podróżników jednak zwyciężyła, bo w niedzielę, zaraz po śniadaniu poszliśmy na nasz ulubiony przystanek (ten, na którym trzeba czekać po drugiej stronie ulicy bo jest ona tak wąska, że drugiego pobocza właściwie nie ma). Tym razem nie mieliśmy już tyle szczęścia, bo czekaliśmy ok 20 minut, ale okej, jest, jedziemy. W Durres nie zdążyliśmy nawet pomyśleć, gdzie mógłby być autobus do Tirany, ponieważ z pomocą przyszli lokalni naganiacze. Na całym placu przy busach stają panowie wykrzykujący nazwy miast, ...