Przejdź do głównej zawartości

3.2 Rejs po Dunaju ❤

W środę, po zajęciach, całą grupą wraz z opiekunami, udaliśmy się nas Dunaj. Ciekawym jest fakt, że w Budapeszcie w skład komunikacji miejskiej wchodzi także tramwaj wodny! I w dodatku praktycznie niczym się nie różni od statków wycieczkowych, które kosztują milion pięćset sto dziewięćset euro! Oznacza to,że posiadając zwykły bilet autobusowy można sobie zafundować półtoragodzinny rejs statkiem!  Że też ja się o tym dowiedziałam dopiero za 5(!) razem, kiedy tutaj jestem... No cóż, lepiej późno niż wcale :) Rejs był niesamowite przyjemny. Słoneczko, wiaterek i oczywiście, najpiękniejsze widoki ever. Mosty, mosty i jeszcze raz mosty. Czy ten widok nigdy mi się nie znudzi...? Raczej nie. 😂 Podzielę się tutaj kilkoma zdjęciami, które pewnie nie oddadzą w pełni urody tego miejsca, ale może chociaż trochę nakreślą sytuację.


















Rejs zakończył się na północy Budapesztu, w 3 dzielnicy, prawie za miastem. Wysiedliśmy ze statku, a tam najprawdziwszy nadmorski (jeziorny?) deptak, zupełnie jak nad polskim morzem czy jeziorem! Straganiki, jedzenie, lody, wszystko. Poczułam się jak pasażer wycieczkowca,który wysiadł w jednym z portów, żeby się przejść oo wybrzeżu 😂. Nie miałam pojęcia, że Budapeszt mnie może jeszcze zadziwić, a jednak!  Miejsce jest przepiękne. Brzeg Dunaju w tym miejscu jest bardzo łagodny i piaszczysty,tak więc można podejść tuż do samej rzeki. Cisza, spokój. Niby miasto, ale jakby nie do końca. No i te klimatyczne knajpki. Skąd Węgrzy biorą tyle kreatywności...? :o 
Oto kilka zdjęć z 'przystani '.






Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

5.3 Garść końcowych przemyśleń

Słów kilka o Golem. Jest to miejsce typowo wczasowe. Wzdłuż plaży ciągnie się długi rząd hoteli, a przed nimi mozaika złożona z kolorowych parasoli. Przez kawałek miejscowości ciągnie się deptak. Mateusz powiedział:"Nie napisałaś wcześniej, że deptak jak w Kołobrzegu". Tak więc piszę o tym teraz. Wieczorem cała ta turystyczna masa wylega na ten deptak, prezentując swoją opaleniznę i ciuszki (dlaczego nikt mi nie powiedział, że na każdy wieczór muszę mieć inną sukienkę...?!). To miejsce, poza rolą wybiegu, pełni też rolę handlową. Po prawej i lewej stronie można znaleźć stragany z pamiątkami i jedzeniem, atrakcje z wesołych miasteczek typu strzelnica czy samochodziki. I te ludzkie pielgrzymki tak chodzą w te i we wte, najpierw deptakiem, a potem brzegiem morza - deptak na szczęście nie ciągnie się przez całą miejscowość - do naszego hotelu już nie dociera, tak więc wieczorami mogliśmy spokojnie posiedzieć ma tarasie, bez tych chmar ludzi paradujących przed naszym nosem....

2.6. Debrecen i piękne winnice Tokaju

Rozpoczynam zwiedzanie wschodu Węgier! W mój pierwszy dzień w Hajdudorog obudziłam się wypoczęta. Ach,co za cudny poranek na węgierskiej wsi! Cisza, spokój, słońce i świeże powietrze... Sounds perfect! Spokojnie, nie poganiana przez nikogo, poszłam coś zjeść. Zasiedliśmy z Levim w kuchni, która warta jest poświęcenia jej kilku słów, ponieważ jest lekko niestandardowa. Tata Leviego zajmuje się handlem starociami, jeździ po całym kraju, skupuje, sprzedaje, ale co ładniejsze drobiazgi zostają właśnie w kuchni. Ściany całe zawieszone są starymi łyżkami, dzbanuszkami,garnuszkami i innymi przedmiotami użytku codziennego. Całości dopełniają ręcznie tkane ściereczki i obrusiki,niektóre z motywami kwiatowymi, inne z wierszykami i przysłowiami. Cała kuchnia ma w sobie coś niesamowitego i nieuchwytnego. Odbicie przeszłości? Zapach folkloru? Radość życia bez pędu i pośpiechu? Wiem jedno. Czuję się tu świetnie. Jakby miasto i cała cywilizacja była lata świetlne stąd. Nie chodzi o to,że ludzie tu n...

5.2 Just give me one day in Tirana

Wycieczki oferowane przez biuro podróży w Albanii nie należą do najtańszych. Chcieliśmy zwiedzić stolicę tego kraju, ale nie za 45 euro... Zapytaliśmy więc rezydentki, czy jest możliwość dotarcia do  Tirany na własną rękę (mieszkamy ok. 40 minut drogi autobusem od stolicy). Odpowiedziała, że owszem. Musimy tylko złapać autobus do Durres, następnie autobus na przedmieścia Tirany i autobus miejski do centrum. Brzmi zawile? A jak dodam, że te autobusy nie posiadają rozkładów? Dusza podróżników jednak zwyciężyła, bo w niedzielę, zaraz po śniadaniu poszliśmy na nasz ulubiony przystanek (ten, na którym trzeba czekać po drugiej stronie ulicy bo jest ona tak wąska, że drugiego pobocza właściwie nie ma). Tym razem nie mieliśmy już tyle szczęścia, bo czekaliśmy ok 20 minut, ale okej, jest, jedziemy. W Durres nie zdążyliśmy nawet pomyśleć, gdzie mógłby być autobus do Tirany, ponieważ z pomocą przyszli lokalni naganiacze. Na całym placu przy busach stają panowie wykrzykujący nazwy miast, ...